fot. Salezjański Ośrodek Misyjny w Warszawie

sobota, 17 września 2011

NO HAY AGUA


Mama zarzuciła mi dzisiaj, że dawno nic nie pisałam na blogu, dlatego postanowiłam się poprawić. Dzisiaj minął tydzień odkąd jesteśmy w Piura. Tydzień zapoznawania się z ludźmi i obowiązkami, które dawkowane są nam raczej spokojnie, bo póki co mamy jeszcze trochę czasu wolnego, ale jak to pocieszyła nas Alicja, nasza poprzedniczka, to się zmieni w przeciągu miesiąca.
Wczoraj wieczorem Padre Alcibillades (nie jestem pewna pisowni) zaprosił całą wspólnotę na kolację do włoskiej restauracji. Śmiałyśmy się z Doris, że dość powszechne zainteresowanie mógł wzbudzić bus z wielkim obrazem Maryi Wspomożycielki za przednią szybą oraz wysiadający z niego 6 mężczyzn i 2 kobiety. Podczas kolacji jeden z braci stwierdził, że Piura to nie są prawdziwe misje, bo misjonarze z prawdziwego zdarzenia nie mają wody, ani domów, jedzą robaki itp. W odpowiedzi na ten zarzut, po powrocie do domu okazało się, że nie mamy w kranach wody! Naprawa trwała 24h, ale przed chwilą zakończona została sukcesem.
Dni od poniedziałku do piątku mijają tu podobnie. Poranne modlitwy, Msza św., śniadanie, poranne oratorium, w którym dzieciaki odrabiają lekcje, a później grają w różne gry, mały posiłek i koniec o 11.30. Następnie o 13.15 lub 13.30-  punktualność nie jest tu raczej standardem- mamy obiad. A od 14.30 do 17.30 powtórka z rana ponieważ dzieci chodzą tu do szkoły na dwie tury, zatem popołudniu przychodzą te, które w szkole były rano i tak codziennie. Wieczorem nieszpory, kolacja i już jest 21.00.
Dzieci uwielbiają grać w piłkę, inne gry nie podchodzą im tak chętnie. Siatka, odbijanie, noga, siatka i tak w kółko. Jeśli chodzi o odrabianie lekcji to póki co średnio mogłam pomagać i wcale nie chodzi o znajomość hiszpańskiego. Dzieci z podstawówki uczą się tu w zupełnie inny sposób niż my, nawet sposoby rozwiązywania zadań z matematyki są inne. Musiałam się wczoraj zaopatrzyć w książkę do matmy dla klasy 4 podstawówki, aby zrozumieć w jaki sposób tutaj się dzieli pisemnie, ponieważ robią to inaczej niż my. No ale pierwsze koty za płoty, od poniedziałku będzie lepiej!!:)

6 komentarzy:

  1. Jalocha!:p idz gdzies na solar, bo tak bladzienko wygladasz przy tych dzieciach!:D

    Trzym sie i powo!:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Tylko sprawdzaj, czy wynik dzielenia przypadkiem nie jest inny :D Trzymaj się! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. @cintucintu: dopiero tydzien tam jest, jeszcze sie opali! :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hehe, to po powrocie poudzielasz mi może korków...?:D Kto by pomyślał:P:P

    OdpowiedzUsuń
  6. właśnie skończyłam nadrabiać wszystkie zaległości, nawet trochę się rozpisałaś! :] heh sama jestem ciekawa jak inaczej można dzielić pisemnie ;P ...może dzieci Cię zarażą miłością do piłki i jak wrócisz będziesz wymiatać w siatę ;D buziak;*

    OdpowiedzUsuń