fot. Salezjański Ośrodek Misyjny w Warszawie

wtorek, 6 grudnia 2011

Deja vu


    Idąc wczoraj na poranne modlitwy ze zdziwieniem stwierdziłyśmy, że kolejny raz jest poniedziałek… Chyba mam deja vu, że znów idziemy na medytacje na 6.20, kolejny raz moja kolej na otwierania bramy o 8.30. Uciekł mi jakiś tydzień, bo już dawno nic nie pisałam na blogu. Tak właśnie szybko mija czas na misjach. Przynajmniej w Piura. Żyjemy czymś jeden dzień, przeżywamy to, a następnego dnia życie toczy się dalej i po kilku dniach już ciężko sobie przypomnieć co się robiło wcześniej.  Posta o oratorium codziennym zaczęłam pisać tydzień temu, ale nie miałam czasu skończyć. Tydzień upływał nam bowiem pod znakiem rozdawania na dzielnicy różowych ulotek, informujących o wydarzeniach w Bosconii: o Adwencie, nowennie do Bożego Narodzenia, ostatnim chrzcie w tym roku kalendarzowym, bezpłatnej kampanii medycznej, święcie oratoriów itd. W ten sposób upłynęło 5 dni, a w sobotę trzeba było już zapomnieć o ulotkach, gdyż o 8.00 rano odbywała się w Bosconii Pierwsza Komunia, do której przystępowało prawie 200 dzieci, a my odpowiedzialne byłyśmy za robienie zdjęć. Poza tym, było to wydarzenie ważne także dla nas, ponieważ Komunię przyjmowały także niektóre nasze dzieci z oratorium. Jeden chłopczyk zaprosił nas po uroczystości do siebie do domu na obiad także sobota upłynęła niepostrzeżenie. A niedziela? Fotografowania ciąg dalszy. O  godz. 9.00 miało zacząć się bierzmowanie, którego udzielał biskup. Jednak jak to w Peru, nie zaczęło się punktualnie, a z godzinnym opóźnieniem. Utrzymać dzieci  w kościele przez godzinę- niemożliwe, przynajmniej tutajJ 

    Wczoraj zaczęło się u nas triduum przed uroczystością Niepokalanego poczęcia NMP, codziennie popołudniu mamy mszę z dziećmi ze wszystkich oratoriów. Dziś pierwszy raz będę coś czytać w kościele, gdyż za obstawę mszy odpowiedzialne jest moje oratorium niedzielne. W czwartek natomiast wielka fiesta u nas, święto wszystkich oratorianów i bazar. Ale opiszę wam wszystko jak już będzie po. Teraz czas na obiecamy fragment o oratorium codziennym…

    Jak już wspominałam w poprzednim poście, na co dzień jesteśmy z Doris współodpowiedzialne za „oratorio diario estudio dirigido”, czyli douczanie szkolne. Działamy głównie we trójkę: Doris, ja i nasz Braciszek, który wcale się nie obraża, kiedy mówimy na niego, że jest naszym  dużym „dzieckiem” , gdyż czasem śmieje się  i cieszy jak niejedno z naszych dzieciakówJ Z pomocą w tłumaczeniu lekcji przychodzą nam rano 2 lub 3 animatorki, popołudniami zaś uczniowie szkoły technicznej, którzy co prawda niekiedy wymagają więcej uwagi niż nasze dzieciaki,  są jednak  niezastąpieni w tłumaczeniu zadań z komunikacji, które czasami dalej są dla mnie tajemnicą.  Najbardziej poszukiwaną osobą popołudniami jest brat Jose, dla którego matematyka nie ma tajemnic oraz panie profesor z uniwersytetu, które przychodzą 2x w tygodniu. Oratorium działa rano od 8.30 do 11.15 i popołudniami, od 14.30 do 17.30. Przez 3 miesiące pobytu tutaj, próbowaliśmy różnych sposobów rozłożenia sił, aby jak najlepiej pomagać dzieciakom w lekcjach. Zaczynałam od zajmowania się 1 kl. Szkoły średniej, później trafiłam do chłopców z 5 podstawówki, których energia przerosła moje oczekiwania. Od dłuższego czasu jestem jednak odpowiedzialna za   4 klasę i dziewczynki z  5 klasy szkoły podstawowej. 

    Początkowo nasza rola w oratorium ograniczała się do próby wprowadzenia choć odrobiny dyscypliny, ponieważ to, co zastałyśmy po naszym przyjeździe, dalekie było od CISZY, której chciałby Padre. Bariera językowa i nieznajomość systemu edukacji w Peru nie pozwalało nam na zbyt wiele. Teraz jednak, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, dzielenie, mnożenie, obliczanie pola figur nie stanowi już problemu. Nadal jednak uśmiecham się sama do siebie, kiedy tłumaczę jakiemuś dziecku zadania z języka hiszpańskiego. Ostatnio jedna dziewczynka zapytała mnie o jakiś nieregularny czasownik w czasie przeszłym. Sama byłam w szoku, że znam jego formę . Człowiek czasami sam sobie nie zdaje sprawy, kiedy uczy się języka.
Dziś będziemy uczyć się z moimi urwisami, z jakimi krajami graniczy Peru. Wczoraj dowiedziałam się bowiem od jednej z dziewczynek, że  północnym sąsiadem Peru jest ESPANA, a od drugiej, że LIMA. Mała porcja geografii nie zaszkodzi nikomu!

2 komentarze:

  1. Aniu a masz troszke zdjec tych z codziennosci. Takie sa najpiekniejsze :*)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciesze sie ze zajelas sie szkrabami Bosconii. Ja gdy wyjechala Magda nie moglam im prawie czasu poswiecic a one tak sie cieszyly chocby z 10 minutek odwiedzenia ich sali. Tak tam jest tak niewiele dajesz a tyle otrzymujesz..

    OdpowiedzUsuń